Na niedzielę zaplanowaliśmy Czerwone Wierchy. Ze względu na panującą pogodę na wycieczkę wybraliśmy się dopiero około godziny 10-tej i zaczynamy ją w Dolinie Kościeliskiej. Trasa nasza prowadzi przez najwyższe wierzchołki skalistego masywu Czerwonych Wierchów. Dochodzimy do węzła szlaków i dalej czerwonymi znakami i obok polany Zahradziska skręcamy w prawo kierując się na Ciemniaka. Zaczynamy długie podejście na grzbiet masywu. Mijamy Upłaziański Wierszyk, Polanę Upłaz
i skałę Piec.
Dalej maszerujemy na Chudą Przełączkę. Odpoczywamy pod skałami. Zauważamy, że pogoda zaczyna diametralnie się zmieniać. Mgła jak pierzynka zaczęła okrywać najwyższe wierzchołki szczytów. Niepokój wkradł się w nasze głowy,
czyżby znowu Czerwone Wierchy nie chciały pokazać nam widoków ze swego grzbietu. Rok wcześniej mieliśmy podobną, a nawet gorszą pogodę( mgła i deszcz). Podążamy dalej Twardym Grzbietem
przez Ciemniaka (spotkaliśmy tu duże płaty śniegu), Krzesanicę ,
Litworową Przełęcz. Muszę zaznaczyć co się rzuca w oczy, że nie ma oznaczenia tabliczkami poszczególnych szczytów. Tabliczki chyba dużo nie kosztują tym bardziej, że bilet do parku jest paragonem. Po długim marszu osiągamy szeroki wierzchołek Małołączniaka. Z mapy wnioskujemy, że widoki muszą być kapitalne, no cóż nie tym razem. Ruszamy dalej i w drodze na Kondracką Kopę spotykamy dwie kozice. Uroczy widok.
Na Kopie zmieniamy szlak na żółty. Dochodząc do Kondrackiej Przełęczy zauważamy stado kozic do których, chyba przez mgłę podeszliśmy bardzo blisko. Schodzimy Głazistym Źlebem. Im jesteśmy niżej tym mamy lepsze widoki. Dolina Małej Łąki jest piękna, a górujące grzbiety robią niesamowite wrażenie.
Żółtymi znakami przez Wielką Polanę Małołącką dochodzimy do wsi Gronik. Autobusem wracamy do Witowa.
We wtorek umówiliśmy się z Jankiem na wspólną wycieczkę. Tatromaniak zaproponował Bystrą. Po małych wahaniach jakie miały dziewczyny rano spotykamy się z Jankiem w autobusie. Jedziemy do Doliny Kościeliskiej i dość wartkim krokiem maszerujemy jedną z najpiękniejszych dolin w całym paśmie. Monumentalne skały i malownicze polany dodają uroku dolinie. Przechodzimy obok Kapliczki Zbójnickiej i szlaków do jaskiń. Trasa prowadzi dalej dnem doliny pomiędzy zbliżającymi się skałami. Mijamy węzeł szlaków i główną drogą bez znaków dochodzimy do rozległej, polodowcowej Hali na której stoi schronisko PTTK na Hali Ornak, które jest zamknięte ze względu na wczesną godzinę.
Sprzed schroniska roztacza się ładna panorama na otoczenie Doliny Pyszniańskiej.
Chwilę odpoczywamy i maszerujemy dalej żółtym szlakiem do Iwaniackiej Przełęczy. Znajduje się tu rozdroże szlaków, my kierujemy się zielonymi znakami na Siwą Przełęcz. Podchodzimy zakosami pośród bujnych kosówek na Suchy Wierch Ornaczański, z którego pięknie prezentuje się m.in. masyw Kominiarskiego Wierchu. Następnie grzbietem idziemy przez Wyżnią Ornaczańską Przełęcz. Zdobywamy właściwy wierzchołek Ornaku i schodzimy do Ornaczańskiej Przełęczy. Dalsza część trasy przebiega przez zbudowane z piaskowców Siwe Skały będące najwyższym punktem całej grani Ornaku.
Mijamy olbrzymie rowy zwane Kotłami i docieramy na Siwą Przełęcz. Rozbijamy biwak pod kosówką. Postanawiamy z Jankiem, że idziemy bez plecaków na Bystrą.
Dziewczyny miały na nas poczekać. Po namyśle Dorotka postanowiła, że też zdobędzie najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. My z Jankiem przez Siwy Zwrotnik czerwonymi znakami wchodzimy na Błyszcza i dalej poza szlakiem na Bystrą. Dorotka jak się później okaże nie mogąc nas dogonić postanowiła z Bystrego Siodła wejść na Bystrą niebieskim szlakiem.
Spotykamy się pod szczytem. Z kulminacji rozpościerają się piękne widoki na całe Tatry Zachodnie z Czerwonymi Wierchami za którymi wyrasta Świnica.
Na zachodzie widoczny jest masyw Wielkiego Barańca. Podziwiamy również sąsiedni szczyt – Starorobociański Wierch. Schodzimy niebieskimi znakami. W powrotnej drodze spotykamy pasące się kozice.
Z Siwej Przełęczy wracamy Doliną Starorobociańską do Doliny Chochołowskiej.
Chcąc zdążyć na autobus zasiadamy na dwukołowe maszyny i pędzimy do Siwej Polany. Wracamy do Witowa. Ślicznie dziękujemy Jankowi za pomysł i wspólne wędrowanie.
Po dwóch ostatnich dość intensywnych zejściach moje kolana dały znać o sobie i dlatego ostatni dzień naszego pobytu na Podhalu postanowiliśmy spędzić lajtowo. Jedziemy z Witowa busem do Zakopanego. Spod kolejki szynowej niebieskim szlakiem maszerujemy na Gubałówkę. Po drodze gubimy szlak w lesie i na szagę wchodzimy na górę (znaki odnajdują się pod szczytem).
Wkrótce osiągamy kulminację Gubałówki, z której rozpościera się piękna panorama Tatr, możemy też dostrzec zróżnicowaną rzeźbę masywu tatrzańskiego. W dole widać w całej swej okazałości Zakopane z charakterystyczną sylwetką Giewontu. Maszerujemy płaskim grzbietem dokładniej promenadą spacerową Gubałówki. Mijamy drewnianą kaplicę Matki Boskiej Różańcowej, po czym docieramy do skrzyżowania pod Butorwym Wierchem.
Czarnymi znakami podążamy w stronę Witowa. Droga wiedzie przez las i łąki pełne polnych kwiatów i schnącego siana. W oddali widzimy majestatyczne szczyty Tatr.
Mijamy leśną kapliczkę i dalej polną drogą schodzimy do przysiółka Płazówka. Odnajdujemy tu (polecił ją Zbyszek ) piękną drewnianą kapliczkę Św. Anny.
Po obejrzeniu kaplicy z zewnątrz (była zamknięta) podążamy dalej znakami czarnymi znakami pod sam dom. Trasa, którą przeszliśmy była typowo spacerowa z niesamowitymi widokami. Teraz kilka zdań podsumowujący nasz wyjazd na Podhale. Naszą bazą noclegową była kwatera u Giewontów. Gorąco polecamy to gospodarstwo. Ludzie przemili, warunki idealne do odpoczynku. Pokoje z łazienkami, kuchnia dobrze wyposażona wszystko za bardzo przystępną cenę. Nie będę już słodził, ale jest to najlepsze miejsce jakie przytrafiło się nam będąc kilkakrotnie na tych terenach. Chciałbym też serdecznie podziękować Zbyszkowi za miłą gościnę, za ciekawe informacje o Podhalu i szlakach tatrzańskich.
Szczególne podziękowania dla Agnieszki za wspólny wyjazd.