Kolejna wycieczka z cyklu Korony Kaczawskie. Na pierwszy rzut idzie Leśniak. Wzgórze położone między Grzbietem Północnym (Masyw Leśniaka i Okola) i Południowym (Łysa Góra i Chrośnickie Kopy ) Gór Kaczawskich. Jedziemy do Chrośnic. W dolinie potoku Lipki leży niewielka wieś Chrośnica (dawne Ludwigsdorf). Dzieje jej sięgają XII w, kiedy to cystersi zakładają osadę. Wieki temu Chrośnice słynęły z tradycji tkackich i wyrobu wysokiej jakości płótna. Malownicze położenie wsi spowodowało, że w XIX w cieszyła się sporym zainteresowaniem turystów, była letniskiem. Wiódł tędy szlak na Okole, który uchodził za jeden z najwspanialszych punktów widokowych w Górach Kaczawskich. W centrum wsi, na stoku wzniesienia stoi nieduży, gotycki kościół pw. św. Jadwigi z XIV-XV w, przebudowany w XIX w.
Świątynię otacza kamienny mur z bramą. Nieopodal kościoła usytuowany jest parking i to na nim zostawiamy samochód.
Podążamy za niebieskimi paskami, które biegną z Płoszczyny na Okole. Za sobą mamy widok na grzbiet Chrośnickich Kop.
Idziemy delikatnie pod górkę do granicy lasu,
przy krzyżówce z żółtym szlak przybiera na intensywności.
Wspinamy się na grzbiet, wspomnianego już Masywu Okola i Leśniaka. Zbudowany on jest ze skał pochodzenia wulkanicznego, należących do metamorfiku kaczawskiego, co dobrze widać po drodze, mijamy formacje skalne.
Kulminacja Leśniaka ( niem Scholzenstein) – 677 m znajduje się poza szlakiem. Jednak niezawodny GPS wskazuje szczyt niczym nie wyróżniający się w terenie, zaakcentowany przez żółtą tabliczkę.
Robimy kilka fotek i schodzimy po rowerowych śladach do żółtych znaków obok różnokształtnych skał.
Ten odcinek drogi oferuje widoki na Łysą Górę i południowe wzgórza kaczawskie.
Wracamy do samochodu.
Jedna pętelka zamknięta. Teraz jedziemy do Komarna, a dokładniej pod Przełęcz Komarnicką. Zostawiamy samochód na parkingu i maszerujemy na przełęcz.
W środkowo-południowej części Gór Kaczawskich znajduje się rozległe rozdroże – Przełęcz Komarnicka.
Stoi tu nietypowe dzieło. Pień uschłej czereśni obwieszony butami. Instalacja z 2013 r lokalnej artystki, Magdaleny Osak zatytułowana „Into the blue”. Za każdym razem jak tu jesteśmy stwierdzamy, że butów jest coraz więcej i zawsze zapominamy przywiedź swoje. Dokumentujemy po raz kolejny „rzeźbę”
i za niebieskimi paskami podchodzimy na płytkie siodło,
oddzielające dwa najwyższe szczyty, we wschodniej części Grzbietu Południowego, Skopiec
i Baraniec,
na które nie prowadzą znakowane szlaki. Jednak do nich wrócimy później. Teraz maszerujemy na nieznany nam Ziemski Kopczyk. Niebieskie znaki wiodą przez łąką do zalesionego wzgórza.
Towarzyszy nam wspaniała panorama m.in. na kolorowy o tej porze roku Połom i pasmo Miłka.
Prawdę powiedziawszy nigdy, ilekroć razy wędrowaliśmy tym szlakiem, nie zwróciliśmy uwagę na niepozorne, porośnięte lasem wzniesienie.
Szlak biegnie dalej, my natomiast szukamy przejścia na drugą stronę, ponieważ Kopczyk jest ogrodzony drutami.
Dość szybko odnajdujemy wejście i chaszczując znajdujemy tabliczkę z napisem szczytu, Ziemski Kopczyk (niem. Grundhübel) – 672 m.
Wzgórze położone między Barańcem a Leszczyńcem w Południowym Grzbiecie Gór Kaczawskich. Nie wiem dlaczego akurat te wzniesienie, na które utrudnione jest wejście, abstrahując chaszcze, ale te 2 rzędy drutów i niczym nie wyróżniający się szczyt, zostało uwzględnione w Koronie Gór Kaczawskich. Wnioskując z ogrodzenia i wypasających się koni to Kopczyk jest chyba prywatnym terenem. Zdobyliśmy go, więc podążamy dalej.
Znakowane paski prowadzą dołem omijając Leszczyńca i Straconkę.
Po drodze, tuż przed Dudziarzem znajduje się wspaniały punkt widokowy na wspomniany Połom, oraz wzniesienia Grzbietu Wschodniego z Miłkiem na czele.
Najwspanialszy malarz, Pani Jesień w całej okazałości pokazała paletę barw jaką użyła malując jesienny pejzaż. Nic dodać, nic ująć, pięknie wyglądają Góry Kaczawskie jesienią.
Doskonale widać też naszą trasę, którą przeszliśmy.
Wracamy na szlak, który raz jest raz go niema. Jego przebieg został zmieniony, powinien biec zachodnim zboczem Dudziarza – pamiętamy to z wcześniejszych wycieczek. Zagłębiamy się w las i koncentrujemy się na GPS’sie i o dziwo po chwili odnajdujemy stare niebieskie znaki.
Osiągamy Dudziarza (niem. Galgenberg) – 652 m,
kolejne wzniesienie z naszej listy. Szczyt wzgórza porasta młody las, oznacza go punkt geodezyjny i kartka przyczepiona do drzewa z nazwą i wysokością kulminacji.
Z polanki na grzbiecie rozpościerają się widoki na Karkonosze i wschodni Grzbiet Gór Kaczawskich.
Schodzimy z góry tą samą drogą
i wracamy do Ziemskiego Kopczyka.
Dalsza trasa prowadzi przez łąkę, poza szlakiem trawersując od wschodu Kopczyka,
wprowadza nas pod kopę Barańca.
Wydeptaną ścieżką zdobywamy Baraniec – 720 m. Powierzchnia wierzchowiny jest płaska. Zajmują ją polanka i las, dlatego odnalezienie tabliczki szczytowej zabrało nam kilka minut. Zawsze uważaliśmy, że kulminacja jest przy ogrodzeniu, gdzie umiejscowione są maszt nadawczy radia i przekaźnik telefonii komórkowej. Trzeba jednak przy ogrodzeniu wejść w las i po kilku metrach ukaże się ułożony z kamieni kopczyk i dwie informacje w postaci tabliczki i kartki, wskazujące dwie różne wysokości szczytu.
Zbocza wschodnie i zachodnie Barańca pokrywają łąki i pola uprawne.
Teraz idziemy na sąsiednią górę, oddaloną około 400 m. Przechodzimy na drugą stronę siodła i dobrze oznakowaną ścieżką zdobywamy ostatni szczyt dzisiejszego dnia. Skopiec – 724 m znajduje się w lesie. Na niewielkim rumowisku stoi słupek z charakterystyczną żółtą tabliczką i czerwona skrzynka, w której można znaleźć pieczątkę i inne akcesoria.
Pstrykamy fotki i wracamy do głównej ścieżki. Podążamy na północ do polecanego (tabliczka) punktu widokowego, z którego otwiera się panorama na Pogórze Kaczawskie z wyróżniającą się w terenie Ostrzycą.
Schodzimy do żółtego szlaku. Okrążamy Skopiec i zamykamy drugą pętelkę przy przełęczy.
Stąd już mamy chwilę do samochodu.
Fajne, widokowe tereny. Mi zeszłej zimy udało się zdobyć Skopiec na nartach biegowych z przełęczy Kapella! Taka okazja raz na dekadę! Ciekawa jestem jaka zima będzie w tym sezonie. Widzę, że zrobiliście mocną eksplorację terenu. Wiele szczytów nie jest mi znanych, a nawet nie wiedziałam, że można na nich zastać tabliczki, super! 🙂
Justynka my też nie wiedzieliśmy, że tam mogą byś jakieś tabliczki. Kiedyś w Górach Suchych zabraliśmy ze sobą wydrukowane kartki z koszulkach i takerem przyczepialiśmy na szczytach oznakowanie z nazwą i wysokością.. Podobnie robiliśmy w Górach Sowich, ale to były wszystkie szczyty poza szlakami znakowanymi..
Może i w tym roku zima dopisze w górach i będzie można na biegówkach czy skyturach połazić po fajnych terenach. My teraz będzie się przenosić na Pogórze Kaczawskie bliżej Jawora.
Pozdrawiamy serdecznie.