W niedzielę spotkaliśmy się z Robsonem i jego paczką w Bolkowie. Zostawiamy jeden samochód na parkingu, a dwoma jedziemy do wsi Chełmiec, gdzie skończyliśmy pierwszą część szlaku Krawędziowego.
Kontynuujemy wycieczkę czerwonymi znakami.
Maszerujemy do Myśliborza,
małej wsi,
która przyciąga rzeszę turystów poprzez znajdujący się w jej granicach Rezerwat przyrody „Wąwóz Myśliborski”. My jednak przy Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa „Salamandra”
– skręcamy w lewo (w prawo wąwóz) i dalej w górę porośniętym trawą zboczem dochodzimy do granicy lasu.
Na wschodnim krańcu Pogórza Kaczawskiego wznosi się wzgórze Rataj powstałe w wyniku działalności wulkanicznej w trzeciorzędzie. W jego zboczu znajduje się odsłonięcie wulkanicznych słupów bazaltowych (o średnicy ok. 30 cm i wysokości do 30 m) tzw. Małe Organy Myśliborskie.
Pozostałości po kominie wulkanicznym zostały odkryte dzięki działalność kamieniołomu. Od 1965 r. Organy Myśliborskie są pomnikiem przyrody nieożywionej. Bokiem wyrobiska prowadzi wydeptana ścieżka na szczyt Rataja – 350 m,
na którym w czasach średniowiecznych (XIII w) istniała warownia. Miejsce to jest urokliwe o każdej porze roku, jest też namacalnym dowodem na to, że miliony lat temu na ziemiach tych aktywne były wulkany.
Po chwilowym odpoczynku pozostawiamy okazały nek i udajemy się w dalszą drogę m in. przez pole przekwitającego już rzepaku
na Bazaltową Górę. Szlak omija szczyt, dlatego należy zwrócić uwagę na ścieżkę, która odchodzi na kulminację. Tym co czyni ją atrakcyjną jest znajdująca się na niej okrągła, 10 metrowa, kamienno-ceglana wieża widokowa z 1906 r.
Co prawda widokowa to ona jest tylko z nazwy, ponieważ swoje walory widokowe utraciła już dawno temu. Porastający wzgórze las przysłonił to co kiedyś oferowała. Budowla w 1994 r została wyremontowana. Szczyt – Bazaltowa Góra (niem. Breite Berg) – 367 m jest oznaczony żółtą tabliczką.
Według podań w czasach przedchrześcijańskich góra była miejscem, gdzie znajdował się święty gaj, oraz chram otoczony kamiennym kręgiem będący świątynią związaną z religią Słowian. Po wspólnej fotce ruszamy dalej leśną ścieżką do położonego nieopodal punktu widokowego. Usytuowany nad wyrobiskiem starej kopalni bazaltu pozwala podziwiać panoramę na Góry Sowie, Kamienne, Wzgórza Strzegomskie i Równinę Chojnowską.
Następnie schodzimy do czerwonych znaków. Na wschodnim zboczu góry znajduje się wyrobisko po dawnym kamieniołomie, w którym podczas eksploatacji odsłonięto słupy bazaltowe.
Najlepiej zajrzeć jest tutaj, wczesną wiosną lub jesienią, gdy na drzewach nie ma liści. Wówczas można dokładnie obejrzeć odsłonięcia przysiadłszy na przygotowanych w tym miejscu ławkach.
Teraz drepczemy do drogi asfaltowej. Przechodzimy na drugą stronę ulicy i wchodzimy w las, by po kilku minutach dotrzeć do Groty Pustelnika. Znajduje się ona w odsłonięciu skał zieleńcowych na wysokości 298 m w dolinie potoku Paszówka. Są to dwie szczeliny (5 i 2 m) w skale.
Źródła podają, że otwory zostały wykonane przez działalność człowieka i nie do końca znany jest cel ich powstania. Najprawdopodobniej wiąże się to z poszukiwaniem lub wydobyciem rud metali. Ale grota ma też swoją legendę, która mówi, że miała być ona zamieszkiwana przez Pakosza. Pakosz to legendarny założyciel Paszowic, który żyjąc samotnie długie lata w lesie, poznał wiele tajników przyrody. My kroczymy dalej poznając kolejne atrakcje Parku Krajobrazowego „Chełmy”. Przez łąki docieramy do zabudowań wsi Kłonice. Przed wejściem w las zatrzymujemy się przy wiacie z paleniskiem. Bardzo dobre miejsce na odpoczynek. Rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski.
Piękna pogoda i fajna miejscówka pozwalają na małe lenistwo, czemu bez oporu poddajemy się. Czas niestety zbyt szybko płynie i po miłym relaksie udajemy się oznaczoną tabliczkami ścieżką na zalesione wzgórze, (szlak czerwony biegnie wschodnim podnóżem) które kryje na swym szczycie kamienną budowlę. Jest też tu miejsce na ognisko i tabliczka z opisem szczytu.
Nazwa Radogost (dawniej Janusberg, od Janusa, rzymskiego boga) – 398 m zaistniała po tym, jak góra znalazła się w granicach Polski. Radogost był to bóg plemion słowiańskich – Wieletów. Tyle o onomastyce. Wzniesienie umiejscowione jest w południowo-wschodniej części wspomnianego parku, na skraju Pogórza Kaczawskiego. Jest to kolejna powulkaniczna kulminacja, którą zdobi 22 m kamienno-ceglana wieża widokowa.
Wzniesiona w 1893 r wyremontowana w latach 90 tych XX w jest doskonałym punktem widokowym. Po wdrapaniu się po krętych schodach na taras można podziwiać panoramę
Sudetów Środkowych, Zachodnich oraz Przedgórza Sudeckiego. Po zrobieniu fotek maszerujemy przez Groblę (wieś)
do Kwietnik ( niem Blumenau). Stara wieś, pierwsze historyczne wzmianki o Kwietnikach pochodzą z 1315 r. Pierwsze co rzuciło nam się w oczy wchodząc do wsi to biały kościół
i sklep. Ruszyliśmy więc do sklepu zaopatrzyć się w zimne napoje. Dziewczyny poszły zwiedzić świątynię. Oczywiście jak to u nas najczęściej bywa kościół był zamknięty. Dowiedzieliśmy się tylko, że jest to barokowa budowla z XIV w przebudowana w XV i XVIII w pw. św. Józefa. Przykościelny cmentarz kryje stare płyty nagrobne
i nagrobki rodziny Scholz.
Po zakupach zachodzimy do niewielkiego parku i uzupełniamy utracone płyny.
Został nam do pokonania ostatni etap szlaku.
Do Bolkowa już coraz bliżej. Jeszcze po drodze zbaczamy ze szlaku by zdobyć niczym nie wyróżniającą się „górkę”, ostatnią do naszej korony. W północno-zachodniej części Pogórza Wałbrzyskiego, w granicach wspomnianego już Parku Krajobrazowego Chełmy leży Swarna. Zachodnim podnóżem wzgórza biegnie czerwony „brzeżny” szlak. Wzniesienie ma charakter ostańcowy i twardzielowy. Podchodzimy wydeptaną ścieżkę na szczyt Swarnej – 390 m, gdzie znajdują się niskie wychodnie i rumowiska głazów riolitowych, mało efektowne takie porozrzucane głazy i małe bloki skalne.
Dobrze, że wierzchołek oznacza żółta tabliczka, daje to możliwość szybkiego odnalezienia go.
Upamiętniamy zdjęciem nasz pobyt na Swarnej i wracamy na szlak. Dochodzimy do dużego parkingu przy trasie nr 3, gdzie jest stoi krzyż
i przygotowane jest miejsce do odpoczynku.
Dalej maszerujemy asfaltem, następnie ubitym traktem, skąd mamy widok na zamek Świny.
Schodzimy do wsi Świny (niem. Blumenau).
Znaki wiodą obok ruin okazałego zamku.
Zbudowany z brunatno-czerwonego zlepieńca na wzgórzu, góruje nad małą miejscowością.
Warownia stanęła na miejscu wcześniejszego kasztelu w 1108 r i pełniła rolę zamku obronnego, a od XVII był zamkiem mieszkalnym. Od połowy XIII w aż do XVIII w zamek był w posiadaniu rodziny Świnków.
Zwiedzając zamek w Bolkowie warto zajechać do Świny. Warownia ma też swoje legendy. Jedna z nich mów, że ruiny łączy podziemny tunel z pobliskim zamkiem w Bolkowie. W pobliżu zamku znajduje się otoczony murem cmentarnym kościół św. Mikołaja.
Wielokrotnie przebudowany, dzisiejszy wygląd uzyskał pod koniec XVI w. Z wcześniejszych wycieczek wiemy, że wnętrze świątyni skrywa bogato zdobione renesansowe wyposażenie powstałe ok. 1580-1600. Od 1991 r. Po krótkim przystanku przy zamku podążamy za czerwonymi paskami do Bolkowa.
Kończymy naszą przygodę ze szlakiem Brzeżnym jak i z Koroną Kaczawską.
Ogólnie podsumowując Korona Kaczawska pozwoliła nam poznać kilka wzgórz na których nie byliśmy. Czasami z braku czasu (przekładaliśmy na kiedy indziej), czasami po prostu nie widzieliśmy w nich niczego ciekawego i omijaliśmy je. Miłym dla nas zaskoczeniem była np. Lubrza, a zwłaszcza znajdujące się poniżej niej skałki. I to jest jedno z tych wzgórz, które mijaliśmy niejednokrotnie jadąc w Karkonosze. Stożkowy Stromiec, czy Rosocha były też nowym dla nas odkryciem, chociaż niejednokrotnie bywaliśmy w ich otoczeniu. I jak pisałem na wstępie projekt koron ma na celu zachęcić i popularyzować ten niewielki łańcuch górski. I nie chodzi tu tylko o odznaki, bo można je zbierać lub nie. Chodzi o poznanie pięknego, ciekawego (m in wygasłe wulkany), czasem dzikiego rejonu części Sudetów jakimi są Góry i Pogórze Kaczawskie. Szlak Krawędziowy w naszym przypadku liczył dobrze ponad 50 km. Wyszło więcej ponieważ wydłużaliśmy trasy o wzgórza, które były nam potrzebne go korony. Dziękujemy Asi, Monice, Wojtkowi, Tomkowi, Robertowi i Piotrkowi za miło spędzone godziny na szlaku. Do następnego razu.
Fajny jest ten Szlak Brzeżny. Przejechałam go na rowerze w jeden dzień. To kolejna kropka wpadła do kolekcji! Super! <3
Nam to zajęło 2 dni, tylko do szczytów trzeba zejść ze szlaku. W opisie szlak na około 44 km, a nam wyszło dobrze powyżej 55 km. Watro było to przejść z fajnym towarzystwem. Koronę Kaczawską zakończyliśmy. Właśnie piszę sprawozdanie dla PTTK. Pozdrawiamy serdecznie. Dorotka i Piotrek