Korona Ziemi Wałbrzyskiej – 03.09.2023


Powracamy w Góry Suche, z kolejną wycieczką z cyklu Korona Ziemi Wałbrzyskiej. Ponownie zostawiamy auto na parkingu przy Andrzejówce

i kierujemy się na północ za żółtymi paskami. Przed wejściem w las spoglądamy za siebie na doskonale widoczną Waligórę.

 

Szlak prowadzi lasem delikatnie pod górę.

Czasami odsłaniają się widoki min. na Ruprechticki Szpicak.

czy Granicznik.

Niestety nie mamy dzisiaj super przejrzystości.

Prognozy pogody mówią jedno, a aura robi swoje. Pogoda, pogodą wędrujemy dalej. Leśnym duktem dochodzimy

do rozdroża pod Jeleńcem.

Następnie czarnym szlakiem schodzimy

na rozległą łąkę,

gdzie znajduje

się szlakowskaz i po około 4 km osiągamy Przełęcz pod Gomólnikiem Małym – 743 m.

Jeszcze do niedawna Gomólnik Mały znany był tylko wytrawnym piechurom lub miejscowym. Te skaliste wzgórze zdobywali nieliczni. Jednak od wiosny cieszy się sporym powodzeniem, a to dzięki oddanej do użytku (27.04.2023 r) platformy widokowej. Gomólnik Mały jest to niewielkie pasmo, które stanowi południowo-wschodnią część Gór Kamiennych. Szczyt można zdobyć na dwa sposoby. Nowo wyznaczonym (ścieżka zawsze była) zielonym szlakiem lub Muflonową Percią. Swego czasu przeszliśmy obydwie drogi. Dzisiaj wybieramy tą bezpieczniejszą, przejście percią jest strome, a  ze względu na ostatnie opady deszczu może być ślisko. Ten szlak polecamy bardziej wczesną wiosną lub jesienią. Najlepiej przygodę z Muflonową Percią rozpocząć w Łomnicy skąd prowadzą tabliczki zawieszone na drzewach. My od przełęczy kierujemy się za  zielonymi paskami.

Po kilkunastu minutach osiągamy kulminację – 809 m.

Do punktu widokowego należy jeszcze pokonać około 100 m oznakowaną ścieżką. Nowe cacko prezentuje się okazale, usytuowane jest na północnej krawędzi góry.

Teraz jest po prostu bezpieczniej, ponieważ kiedyś tą samą panoramę oglądało się ze skały. Od lewej strony wznosi się grzbiet Gór Suchych z Jeleńcem i Rogowcem,

kolejne wzgórza na dzisiejszej trasie. Dalej słabo dziś widoczne Góry Wałbrzyskie z Borową na drugim planie, a na pierwszym  Rybnicki Grzbiet.

Pamiętamy z dawnych wycieczek, że patrząc na wschód (na prawo) można dostrzec ruiny zamku Grodno, a w dalszej perspektywie Ślężę. W dole widoczne są zabudowania Grzmiącej i Głuszycy.

Po udokumentowaniu

naszego pobytu na świeżynce

schodzimy leśną ścieżką do szlaku.

Przy rozdrożu Grzmiąca przechodzimy na żółte znaki,

które poprowadzą nas na Rogowiec. Już na przełęczy zaczął padać deszcz. I tak nam towarzyszył ze zmiennym nasileniem do Jeleńca. Rogowiec był opisywany przez nas niejednokrotnie, dlatego wspomnę tylko,

że oferuje jedną z piękniejszych panoram na Góry Wałbrzyskie i zdobią go ruiny

jednego z najwyżej położonych zamków w Polsce. Na wysokiej skale pod koniec XIII w, na polecenie księcia Świdnicko-Jaworskiego Bolka I zw. Surowym wzniesiono warownię. Burzliwe dzieje zamku warte są zaznajomienia. Po wojnach husyckich, zamek dostał się w ręce rozbójników, którzy doprowadzili go do ruiny. Największym walorem Rogowaca, obok fragmentów murów obwodowych i fragmentu baszt, są jak wspomniałem wcześniej widoki jakie można stąd podziwiać, ale nie dzisiaj.

Szczyt o wysokości 870 m znajduje się w środkowo-północnej części masywu Gór Suchych. Góra ma stożkowy kształt, a zbocza obfitują w skałki. Dość wartko schodzimy z kulminacji do obniżenia pod białym krzyżem.

Kiedyś w tym miejscu była ławeczka, na której można było przysiąść i podziwiać w całej krasie m in Gomólnik Mały czy Góry Sowie. Dzisiaj jak widać na zdjęciu „mleko” rozlało się na okolicę. Obniżamy się  do Skalnej Bramy, ścieżka przechodzi między dwiema formacjami skalnymi, które tworzą tzw. bramę.

Zbiegają się tu szlaki turystyczne i rowerowe. Przechodzimy na niebieskie paski i stromym zboczem rozpoczynamy wspinaczkę na kolejną kulminacją.

Powyżej ścieżka rozszerza się i wprowadza nas na spłaszczony szczyt Jeleńca – 902 m.

Między drzewami pojawiają się ograniczone widoki

na Góry Wałbrzyskie.

Kontynuujemy wycieczkę szlakiem niebieskim, co niestety jak się okaże nie było dobrą decyzją.

Szlak jest totalnie zarośnięty, a mokre drzewa i krzewy zrobiły swoje. Po wyjściu z leśnej kniei byliśmy przemoknięci, buty i ciuchy można było wyżymać. Oczywiście dostało mi się, że mogliśmy iść czerwonym i tak dalej.

Mieliśmy jeszcze zahaczyć o Turzynę, ale po dojściu do czerwonych pasków dla świętego spokoju ruszyliśmy

w stronę Andrzejówki.