Wędrówki po Beskidzie Niskim – dzień drugi


Noclegi mieliśmy zamówione w agroturystyce „Nasz dom” w Daliowej. Wieś położona jest przy skrzyżowaniu dróg  z Tylawy do Komańczy i do Rymanowa. Po kilku godzinnej podróży i dwudziesto-paro kilometrowej wycieczce ułożyliśmy się do snu dość wcześnie. Rano pogoda nie nastrajała do wędrowania. Okolicę zalała mgła. Decydujemy z Dorotką, że skrócimy szlak, który mieliśmy na dzisiaj zaplanowany. Jedziemy do Lipowiec (mieliśmy tu przejść). Po drodze mijamy urocze kapliczki.

Zwłaszcza jedna zasługuje na większą uwagę. Kaplica na Łamańcach z pięknym malowidłem ściennym i starą figurą ukrzyżowanego zbawiciela.

Jak podanie głosi na tym miejscu, gdzie obecnie stoi kapliczka stał pierwszy jaśliski kościół zbudowany w średniowieczu (jeszcze przed lokowaniem).  Mgła zaczęła opadać, ale pokazujące się niebo nie wróżył nic dobrego. Na szlak wychodzimy z Lipowiec.

Pierwsze wzmianki o osadzie pochodzą z 1527 r. Wieś położona  przy trakcie handlowym szybko rozwijała się.  W 1880 r. mieszkało tu 560 osób. Dzieje wsi były burzliwe. W 1657r. wojska Rakoczego przeszły przez Lipowiec niszcząc, paląc i rabując go. Dwa wieki później w 1849r. przez te ziemie przetoczyły się wojska carskie spiesząc na pomoc Austrii w stłumieniu powstania węgierskiego. Podczas I wojny św. pobliska góra Kamień była miejscem walk. Wieś kilkukrotnie przechodziła z rąk do rąk. Podczas II wojny św. w wyniku ciężkich walk zniszczeniu uległo kilkadziesiąt gospodarstw.  Mieszkańcy tracąc kolejny raz dobytek ulegli agitacji Radzieckiej Komisji Przesiedleńczej i wyjechali do Związku Radzieckiego. Pozostałe domostwa spaliła w 1946 r. sotnia Hrynia. Z tej zawieruchy ocalały cerkiew i 3 budynki. Opuszczoną dolinę zajęło Państwowe Gospodarstwo Rolne, które działało do 80 lat ub. wieku. Nie ma już łemkowskiej wsi. Zostały jedynie zielone łąki otoczone zalesionymi wzniesieniami.  Zostawiamy samochód na rozdrożu obok gospodarstwa agroturystycznego „Ostoja”.

Wyruszamy na szlak. I już na początku drogi mijamy stary, oczywiście zarośnięty cmentarz (szkoda, że nawet trawy nikt nie skosi). Na ten temat porozmawiamy później z Panią z informacji turystycznej.

Idziemy ubitą drogą obok zabudowań dawnego PGR u

do skrzyżowania szlaków, gdzie stoi szałas – Biwakowanie.

Skręcamy w drogę asfaltową. Na każdym szlaku straszą spotkaniem z misiem, nam się nie udała spotkać żadnego.

Przed nami wybiegł z gęstwiny lasu jelonek i niezdecydowany stanął.

Po chwili okazało się, że czekał na mamę, która była przyczajona w krzakach. Wnet obydwoje czmychnęli w zarośla. Maszerujemy do miejsca, gdzie kończy się asfalt, a zaczyna leśny szlak. Z otwartego terenu weszliśmy w las w samą porę. Zaczął padać deszcz. My mieliśmy nad sobą zielony parasol, który doskonale chronił nas przed  kapuśniaczkiem. Czasami tylko kropelka musnęła nas po twarzy. Dochodzimy do tabliczki, której napis głosi, że jesteśmy na terenie Rezerwatu Przyrody „Kamień nad Jaśliskami”. Rezerwat powstał 2000 r. i ma m in. za zadanie chronić naturalną  buczynę karpacką. Obejmuje on zbocza i partie szczytowe Kamienia. Podchodzimy granicznym szlakiem. Po kilkunastu minutach zdobywamy pierwszy ze szczytów Kamienia. Kamień (Bieszczad) jest to rozłożysta, dwuwierzchołkowa góra o spłaszczonej wierzchowinie szczytowej i stromo opadających zboczach.

Gór o nazwie Kamień w Beskidzie Niskim i na przyległych Pogórzach jest wiele, dlatego ten Kamień ma przydawkę „nad Jaśliskami”, co pozwala go odróżnić od innych.

Pstrykamy fotki polanki, gdzie stoją dwie tabliczki Polska i Słowacka oznaczające szczyt Kamień – 857 m. Idziemy na drugą kopułę szczytową, która w całości należy  do Polski. Za znakami dochodzimy do stosu kamieni i tabliczki – Kamień 859 m.

I jak to w Beskidzie Niskim często bywa obydwa szczyty są zalesione. Kilkanaście metrów na zachód stoi krzyż, który upamiętnia wędrówkę Jana Pawła II po tym terenie.

Deszczyk nie daje o sobie zapomnieć, dlatego dość szybko wracamy do żółtej ścieżki, którą schodzimy do Lipowiec. Rzeźbę tego terenu wzbogacają skalne ściany, które są wynikiem ludzkiej działalności. Ścieżka prowadzi blisko krawędzi wyrobisk po trzech kamieniołomach, porośniętych lasem. Kamieniołomy powstały w okresie świetności pobliskich Jaślisk.

Mieszkańcy okolicznych wsi mieli obowiązek zwożenia kamienia do Jaślisk na budowę murów miejskich. Wspomnianą ścieżką wracamy do samochodu. Ostatni odcinek wycieczki szliśmy już w słoneczku. Zajeżdżamy do wspomnianych już wcześniej Jaślisk. Jaśliska to dawny przygraniczny gród obronny, który strzegł drogi na trasie z południa Europy (szczególnie z Węgier do Dukli i Krosna).

Na Łemkowszczyźnie było polskim ośrodkiem rzymskokatolickiej wiary. Historia dawnego miasteczka sięga 1366 r., kiedy to król Kazimierz Wielki nadał  mu akt lokacyjny. Zachowany do dziś układ urbanistyczny okolic rynku jest pamiątką po miejskiej przeszłości miasteczka. Charakterystycznym dla Jaślisk jest drewniana zabudowa domów o budowie przysłupowej. W centrum do niedawna stał chylący się ku upadkowi ratusz z XVI w. , w którym mieściła się izba sądowa i zajazd. Obecnie na jego miejscu jest nowy budynek (własność prywatna).

Zachodzimy do Informacji turystycznej, która mieści się w remontowanym budynku. Panie były zdziwione, że pytamy o jakieś foldery czy mapki tego regionu. Oj mało dbają o reklamę swojej miejscowości.

Na pytanie dlaczego tak zaniedbane są stare cmentarze. Po chwili wahania padła odpowiedź, taka jaką się spodziewaliśmy. Ludzie boją się, że potomkowie dawnych mieszkańców zaczną odwiedzać groby, poznawać historię rodzin itd..Dowiedzieliśmy się, że co roku przyjeżdża tu kila osób, które przyznają się do pochodzenia łemkowskiego. Kończymy naszą wycieczkę. Pogoda po południu pięknie się wyklarowała. Spoglądamy na mapę – co by tu jeszcze zwiedzić. Wybieramy uzdrowisko Rymanów-Zdrój. Jedziemy do zdroju. Rymanów-Zdrój położone w lesistej dolinie rzeki Tabor założone zostało w 1876 r. Swe wartości lecznicze zawdzięcza przede wszystkim trzem źródłom: „Tytus”, „Klaudia” i „Celestyna”.

Uzdrowisko w drugiej połowie XIX wieku należało do rodziny Potockich. Spacerujemy alejkami zdroju. Jesteśmy zaskoczeni miniaturową pijalnią wód mineralnych.

Podziwiamy piękne wille i sanatoria, które przypominają szwajcarską architekturę. Podążamy ścieżką „Leśne dumanie”. Na chwilę przystajemy przy dawnym szpitalu uzdrowiskowym „Leliwa”, który jest na sprzedaż.

Piękny budynek i czas na chwilę marzeń – gdybyśmy tak wygrali w totolotka,  ale Dorotka szybko ucina temat, za duży, za duży co prawda miejsce piękne, ale obiekt za duży. Chmurka z marzeniami uleciała i została teraźniejszość. Wracając do Daliowej zatrzymaliśmy się w Bałuciance, gdzie w centrum wsi stoi dawna łemkowska cerkiew greckokatolicka p. w. Zaśnięcia Bogurodzicy.

Zbudowana ok. 1750 r. Po wysiedleniu ludności łemkowskiej cerkiew przejął kościół rzymskokatolicki i użytkował ją do 2003 r. Mieliśmy szczęście świątynia była otwarta, zwiedzała ją jakaś zorganizowana grupa. Wewnątrz można zobaczyć ładny czterostrefowy ikonostas. Po dniu pełnym atrakcji wracamy na kwaterę. Cdn.