Korona Kaczawska – Okolice Wojcieszowa i Świerzawy – 31.10.2021 2


Miłek, Zawodna, Czerwony Kamień i Wielisławka to kolejne szczyty do Korony Kaczawskiej. Na pierwszą pętelkę wychodzimy z Wojcieszowa, o którym już pisałem we wcześniejszej relacji. Zostawiamy samochód na żłobkowym parkingu (z racji niedzieli jest wolny), nieopodal pałacu Bergmanna.

Piękny, w stylu renesansowym budynek można podziwiać zza ogrodzenia, prowadzone są prace remontowe – kolejne już. Ale od początku, w XVI wieku w miejscu obecnego pałacu stał dwór. Na przestrzeni lat należał on do zacnych rodów m in. von Redern, von Zedlitz, czy von Troschke. Ostatnimi właścicielami majątku ( od 1891 r.) byli Luise von Korn oraz jej mąż Richard von Bergmann, którzy tchnęli nowe życie w dwór przebudowując i rozbudowując go. I wtedy to obiekt dworski stał się pałacem. Posadowiony pod wzniesieniem Miłek, otoczony rozległym parkiem, jak pokazują stare fotografie był piękną rezydencją.

W 1930 r. strawił go pożar, jednak jeszcze tego samego roku został odbudowany, zubożał jednak m in. o strzelistą wieżę. Posiadłość do rodu Bergmann należała do 1945 r. Podczas II wojny św. budowla nie została zniszczona. Dopiero powojenne lata, a szczególnie prywatni właściciele doprowadzili ją do upadku. Po wojnie w pałacu siedziby swoje miało kilka instytucji państwowych. Urzędowali tu m in. naukowcy łódzkiego oddziału PAN, PGR Ptaszkowa, oraz stadniny z Dzierżoniowa, aż do przejęcia go przez wspomnianego prywatnego właściciela. Plany i obietnice nowych włodarzy spełzły na niczym. Po 1989 r. w następstwie długów nowego właściciela pałac przejął komornik. Kolejny nabywca – fikcyjna firma, która oprócz prowadzenia lewych interesów zrujnowała wnętrza obiektu wywożąc i sprzedając to co miało jakąkolwiek wartość spowodowało, że budynek zaczął podupadać. W 2016 r. sąd pozbawił ową firmę własności. Historia pałacu pokazuje jak pseudo właściciele i bierność organów mających strzec dobra narodowe doprowadzają do upadku pięknych rezydencji. Obecnie pałac ponownie jest w rękach prywatnych. Jednak coś się dzieje, miejmy tylko nadzieję, że pozytywnego. I tak jak pisałem na początku pierwszym wzniesieniem na jakie podążamy jest Miłek. Na wschód od Wojcieszowa Górnego położony jest Masyw Miłka.

Zbudowany z kambryjskich wapieni krystalicznych, zwanych marmurem wojcieszowskim. W przeszłości istniały tu liczne jaskinie, zamieszkiwane przez ludzi paleolitycznych. Od 1994 r. ze względu na nie spotykane walory botaniczne Miłek został ustanowiony rezerwatem przyrody „Góra Miłek”. Jest m in. enklawą lasów bukowych z fragmentami buczyny sudeckiej na podłożu wapiennym. Grzbietowe partie masywu bogate są w wapienne skałki, wystające pośród drzew, które kiedyś  stanowiły doskonałe punkty widokowe. Na zboczach występują bloki skalne i rumowiska, obecnie zarośnięte. Rosną tu rzadkie rośliny m in. obuwnik pospolity,

cyklamen purpurowy,

czy podkolan biały. Spotkać można też cisy i rzadkie krzewy takie jak: irga zwyczajna, berberys zwyczajny, wiciokrzew czarny, róża eliptyczna. Na początku XIX w. zbocza Miłka były zupełnie wylesione. W połowie tego samego wieku na jego południowo-zachodnich  stokach rozpoczęto wydobycie wapieni krystalicznych i marmuru. Masyw wzgórza turystycznie wykorzystywany był zarówno przed jak i po wojnie. Turyści zdobywali wszystkie trzy szczyty wchodzące w skład niewielkiego masywu czyli: Wroniec, Cisowa i Młyniec. Swego czasu na Młyńcu zbudowano punkt widokowy, oraz maszt nadawczy, zwany dziś „Przekaźnikiem”. I to tam z parkingu kierujemy nasze kroki. Idziemy Miłkową Drogą

obok pałacowego parku

do nieczynnego wyciągu narciarskiego, który został wybudowany w czasach PRL.

Odnajdziemy też tu niebieskie znaki,

które wiodą z Wojcieszowa do Radzimowic i łagodnie trawersują wschodnią część masywu. Omijają one jednak szczyty trójwierzchołkowego wzniesienia. Mamy widoki na Chmielarza

i Rogacza w głębi.

Przez rezerwat prowadzą ścieżki, większości z nich zarośnięte są młodniakami. My podchodzimy pod Młyniec starym wyciągiem.

Dalej leśnym duktem docieramy do schodków

prowadzących na szczyt Młyńca (573 m), który wieńczy wspomniany maszt przekaźnika telekomunikacyjnego.

Z dawnego punku widokowego umiejscowionego na skale niewiele zostało. Fragment starej barierki i znacznie ograniczone widoki na Górę Połom i położony w dole Wojcieszów.

Pstrykamy fotki i schodzimy pod skalną ścianę Młyńca.

Idziemy lasem w stronę Cisowej. Po pewnym czasie ścieżka zanika, natomiast zaczęło się przedzieranie przez zarośla, młodniaki, czy zwalone pnie.

Ostatni nasz pobyt na Miłku nie był, aż tak utrudniony. Dlatego z przyjemnością zobaczyliśmy skałki pod Cisową wiedząc, że jesteśmy na właściwej drodze.

Drugi szczyt Cisowa (596 m) zwany też Miłkiem został zdobyty. Nazwa pochodzi od cisów porastających wzgórze. Dokumentujemy nasz pobyt zdjęciami.

Ruszamy dalej, tym razem jednak rezygnujemy z Wrońca, trzeciej kulminacji masywu, wiedząc co nas czeka. Rezerwat to rezerwat chaszczuj człowieku jak chcesz zdobyć szczyt, można powiedzieć.

My z poprzednich wycieczek wiemy, że Wroniec (569 m) nie jest spektakularnym wierzchołkiem dlatego obchodzimy go i klucząc leśnymi duktami dochodzimy do rodowego cmentarza rodziny von Bergmann.

Wiekowa nekropolia umiejscowiona jest w nieczynnym kamieniołomie, na północnym stoku wzniesienia. Ma dość ciekawą architekturę, składa się z dwóch tarasów na których znajdują się nagrobki z zabytkowymi płytami nagrobnymi (zniszczone, niektóre porośnięte mchem, napisy mało czytelne).

Całość okala mur z miejscowego marmuru. Będąc w okolicy warto zobaczyć te dość osobliwe miejsce. Wracamy obok wspomnianego już wyciągu narciarskiego. Ponownie spoglądamy na Chmielarza.

Zamykamy pierwszą pętelkę. W Wojcieszowie zachodzimy jeszcze do ruin zamku Czatowni.

Stare grodzisko prawdopodobnie powstało w średniowieczu. Obecnie można zobaczyć tylko niewielkie fragmenty przyziemnych murów.

 

Ciekawe, aczkolwiek tajemnicze miejsce. Ciężko znaleźć jakąkolwiek informację o warowni.

Teraz jedziemy do Gozdna ( niem. Hermanswaldau do 1939 r). Mała wieś położona w pd. zach. części Pogórza Złotoryjskiego w gminie Świerzawa jest miejscem skąd wychodzimy na drugą pętelkę dzisiejszego dnia. Była posiadłością rodu von Zedlitz. Chcąc wydłużyć wycieczkę samochód zostawiamy przy leśnym cmentarzu.

Jest to jak mniemamy miejsce pochówku dawnych mieszkańców wsi. Idziemy ok. 100 m. Cmentarz otoczony jest taśmą, niewiele znajduje się tu nagrobków i chyba tylko dlatego, że kiedyś istniał jest zaznaczony, po prostu dla pamięci potomnych.

Wracamy do drogi,

kierujemy się w stronę niewysokiego wzgórza Zawadna.

Przechodzimy obok pomnika, przy którym na chwilę zatrzymujemy się zaciekawieni co lub kogo upamiętnia.

Postument przypomina romański słup drogowy. Zbudowany z trzech kamiennych segmentów piaskowca, które zwężają się ku górze. Zdobi go Krzyż Żelazny, pruskie a następnie niemieckie odznaczenie ustanowione przez króla F. Wilhelma III, we Wrocławiu 10.03.1813 r. podczas wojen napoleońskich. Na środku kamienia wyryte są imiona, nazwiska poległych i zaginionych podczas I wojny światowej mieszkańców Hermanswaldau.

Kolejne miejsce pamięci, które pokazuje historię tych ziem. Podążamy dalej, na zachód od zabudowań wsi  polną ścieżką do granicy lasu, a następnie leśną ścieżką na szczyt.

W 2018 r. na wzgórzu Zawadna ( niem. Schechenberg) – 445 m. wzniesiono 20 m, drewnianą wieżę widokową.

Oferuje ona widoki m. in. na dolinę Kaczawy, Pogórze i Góry Kaczawskie. Majestatycznie prezentuje się symbol Pogórza – Ostrzyca Proboszczowska, dalej Grodziec, Wilcza Góra czy kamieniołom bazaltu – Łysanka. Oddalone wierzchołki Grzbietu Północnego Gór Kaczawskich z Okolem na czele i wojcieszowskie wzgórza.

Doskonale widzimy też kolejne wzniesienie, które zamierzamy dzisiaj zdobyć – Wielisławkę. Okoliczne tereny znane są z występowania minerałów. Można znaleźć m. in. geody agatów. W pobliżu Zawodnej przebiega czerwony rowerowy Szlak Agatowy i żółty pieszy turystyczny szlak Wygasłych Wulkanów. Wracamy do wsi żółtymi paskami,

następnie bitą drogą

do samochodu, gdzie kończymy drugą pętelkę.

Na trzecią pętelkę wychodzimy z Nowego Kościoła. W północnej części Pogórza Kaczawskiego, na północ od wsi Nowy Kościół znajduje się wzgórze o nazwie Czerwony Kamień zaliczany do Korony Kaczawskiej. Samochód zostawiamy na małym parkingu (zatoczka) obok potoku Wilcza, gdzie znajduje się też ławka, tablica informacyjna i początek szlaku niebieskiego.

Trasa początkowo prowadzi delikatnie pod górę, następnie trawersuje szczyt. Przy krzyżówce wybieramy ostrzejsze podejście. Ostatni etap pokonujemy po bazaltowych schodach, jest ich około 80.

Po kilkunastu minutach osiągamy kulminację.

Czerwony Kamień (niem. Geiersberg – „sępia góra”) 325 m. zajmują tabliczka szczytowa,

 

ławki, punkt widokowy oraz wyrobisko kamieniołomu, w którym widoczne jest odsłonięcie czerwonych piaskowców z żyłami bazaltów i granitowymi porwakami (stąd nazwa wzgórza). Ze szczytu roztacza się m in. widok na Ostrzycę i Góry Kaczawskie. Według podań w czasach łużyckich istniała tu osada obronna, a  w średniowieczu zameczek. Wzniesienie ma też swoją legendę, która mówi, że dawno, dawno temu wspomniany zamek zamieszkiwał Hans z Sępowa. Miał on oblegać sąsiedni zamek w Wielisławce, gdzie była więziona jego siostra. Ciekawe jak skończyła się ta wyprawa? Przysiadamy na chwilę na ławce i podziwiamy nie do końca wyrazistą panoramę Ostrzycy. Następnie podążamy za niebieskimi znakami, które przecinają szczyt i schodzą w dół.

Dość szybko wytracamy wysokość i po chwili dochodzimy do trawersu, który okrąża wzniesienie.

Po drodze pojawia się widok na Krzeniów.

mijamy też pozostałości po jakieś budowli.

dochodzimy do skrzyżowania, na którym już byliśmy. Schodzimy do samochodu.

Trasa krótka, dość przyjemna i dla nas nowa.

Ostatnia pętelka dnia dzisiejszego prowadzi nas na wspomnianą już Wielisławkę. Jedziemy do starej wsi, położonej na Pogórzu Kaczawskim – Sędziszowej. I tak jak przy Zawodnej wydłużamy sobie wycieczkę. Zostawiamy samochód na leśnej zatoczce

i maszerujemy poboczem drogi do młyna z 1827 r. przebudowanego na początku XX w. w którym obecnie znajduje się restauracja.

Przechodzimy   mostek i ścieżką idziemy wzdłuż rzeki Kaczawa do Organów Wielisławskich.

Masyw Wielisławki położony jest na prawym brzegu Kaczawy, w dolnej części wsi. Zbudowany jest ze skał wulkanicznych. Znajdują się w nim częściowo naturalne jaskinie, szczeliny, które były penetrowane przez górników w XVI – XVIII w. Występuje tu piryt, pirotyn, złoto rodzime i buły agatowe. Wykute sztolnie mają po kilkadziesiąt metrów i wciąż odkrywane są nowe otwory, zapadliska. W XIX w zboczu góry eksploatowano porfiry. W czasie prac doszło do odsłonięcia widocznych do dziś porfirów kwarcowych. Ich wyraźna słupowa struktura, przypomina prospekt organowy, stąd nazwa Organy Wielisławskie.

Dawne wyrobisko kamieniołomu obecnie stanowi pomnik przyrody nieożywionej prezentujący odkryte formy porfirów.

Przy Organach przygotowane jest miejsce do odpoczynku.

80 m. urwisko skalne robi niesamowite wrażenie, najładniej wygląda wtedy, gdy jest oświetlane zachodzącym słońcem.

My podążamy za biało zielonymi paskami na Wielisławkę (niem. Willenberg)

 

dwuwierzchołkowy szczyt ( 369 i 372 m) usytuowany jest na Pogórzu Złotoryjskim.

Żółte znaki okrążają wzgórze. Po kilkunastu minutach osiągamy wzniesienie. Stajemy na siodełku rozdzielającym dwa wierzchołki. Idziemy na ten niższy, który na mapie widnieje jako punkt widokowy. Pamiętamy jednak z wcześniejszych wycieczek, że widoki z niego były znacznie ograniczone. Oczywiście nic się nie zmieniło, mały plus to nowa ławeczka. Można z niego zobaczyć część Karkonoszy i Gór Kaczawskich. Wracamy na oznaczony tabliczką szczyt Wielisławki. I tak jak Czerwony Kamień, tak i to wzniesienie ma swoją legendę. Podanie mówi, że na wzgórzu istniał niegdyś prasłowiański ośrodek kultu. W IX w. wybudowano na nim strażnicę następnie rycerski zameczek, który w czasie wojen husyckich przejęli rabusie. Następnie na pozostałościach warowni wzniesiono gospodę. Z biegiem czasu przekształcono ją w schronisko turystyczne. Do dziś zachowały się reszki murów zameczku co dokumentujemy zdjęciami.

Schodzimy ścieżką do podnóża wzniesienia

i okrążamy szlakiem żółtym Wielisławkę. Pojawiają się też widoki.

Wracamy do samochodu.

To był ciekawy dzień, przypomnieliśmy sobie dawno nie odwiedzane miejsca i jedno nowe ( Czerwony Kamień). Przed nami kolejne wzgórza Korony Kaczawskiej.


2 komentarzy do “Korona Kaczawska – Okolice Wojcieszowa i Świerzawy – 31.10.2021

  • Skadi

    Kolejne ciekawe, sudeckie zakamarki! Korona Kaczawska już zdobyta? Nam jeszcze zostały dwa szczyty – czekamy na wyższe temperatury – co by moja kotka Nanda miała przyjemność ze spaceru!

    • Piotrek

      Dziękujemy za miłe słowa, mam zostało jeszcze trochę tych niższych górek na pogórzu kaczawskim. Góry Kaczawskie są ciekawe i wiele tajemnic skrywają jak i wspaniałych minerałów. Warto po nich połazić poza szlakiem. Pozdrawiamy serdecznie.

Możliwość komentowania została wyłączona.