Kolejny dzień rozpoczynamy od oczekiwania na autobus.
Początek szlaku naszego rozpoczynamy w Krajnie Pierwszym.
Miły kierowca busa wysadził nas na krzyżówce. Cofamy się kilkadziesiąt metrów w stronę kapliczki.
W Krajnie Zagórze zlokalizowany jest obiekt drewnianej architektury sakralnej tego regionu. Mała kapliczka p.w. Jezusa Miłosiernego.
Pierwotnie usytuowana była w miejscu, gdzie rozpoczyna się Puszcza Jodłowa. W 2007 r. została przeniesiona w obecne miejsce i stoi naprzeciw pomnika Partyzantów Ziemi Kieleckiej 1939-45.
Dzisiaj rano mgła spowiła niebo, jednak z każdą godziną przejrzystość stawała się lepsza.
Schodzimy z głównej szosy i maszerujemy przez Krajno Pierwsze.
Ponownie przystajemy na chwilę przy miejscu poświęconym pamięci księdza Piotra Ściegiennego.
W latach 1843-44 w Krajnie miał miejsce bunt włościan, który wsparł ksiądz. Koniec końców spiskowców i Ściegiennego władze guberni aresztowali. Przechodzimy przez wieś,
następnie przez łąki i zagajniki do lasu.
Dalej ścieżką, która spokojnie wprowadza nas na Wymyśloną. (414 m)
W obrębie szczytu leży grupa skałek kambryjskiego piaskowca kwarcytowego, która niestety ginie wśród krzaków porastających szczytową partię wzgórza.
Widoki na Dolinę Wilkowską i Pasmo Klonowskie były bardzo, bardzo ograniczone przez mgłę. Idziemy dalej drogą, która dość szybko pnie się po stoku Radostowej.
Przed szczytem stoi wiata turystyczna,
nieco dalej drewniany krzyż postawiony w 2018 r , w setną rocznicę odzyskania niepodległości.
Szczyt Radostowa oznaczony jest znakiem pomiarowym – 451 m i oprócz drogowskazu wznoszą tu pozostałości wieży triangulacyjnej.
U podnóża północnego stoku leży wieś Ciekoty, gdzie swe dzieciństwo spędził Stefan Żeromski. Ciekawostką jest fakt, że autor m.in. noweli „Puszcza Jodłowa” wzgórze Radostowa nazywał Górą Domową. Po przerwie fotograficznej
schodzimy do doliny Lubrzanki (270 m)
i dalej w Pasmo Masłowskie,
gdzie góruje Klonówka i Diabelski Kamień. Asfaltem
dochodzimy do szlakowskazu,
przed nami wyrasta góra, niemalże pionowa. Wdrapujemy się wolnym krokiem na grzbiet wspomnianego pasma. Następnie maszerujemy praktycznie po płaskim w stronę Wielkiego Kamienia (Diabelski Kamień). Po drodze mijamy prywatną wieżę widokową, która wystawiona jest na sprzedaż. Koniecznie trzeba było zrobić jej fotkę.
Za przydrożną kapliczką
zbaczamy ze szlaku i za czarnymi paskami zachodzimy do miejsca
katastrofy lotniczej z 1957 r. Po chwili wracamy na szlak i stajemy przed okazałą granią skalną
zw. Diabelski Kamień (360 m)
Wychodnia piaskowcowa,
która jest objęta ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej znajduje się na grzbiecie Klonówki. Miejsce to ma swoją legendę, która mówi, że skałę zrzucił diabeł, przelatujący w stronę klasztoru na Świętym Krzyżu. Nie zdążył zniszczeć klasztoru ponieważ stracił swoją moc z powodu koguta, który zapiał rankiem w pobliskiej wsi. Diabeł upuścił kamień, który wbił się w szczyt góry. Na jednym z drzew przy skałach zawieszona jest tablica pamiątkowa
poświęcona Lechowi Segietowi, przewodnikowi świętokrzyskiemu i współtwórcy odznaki Korony Gór Świętokrzyskich. Jest to też doskonałe miejsce do odpoczynku. Można schronić się przed deszczem (tego nam brakowało w pierwszym dniu) lub przed słońcem w drewnianej wiacie turystycznej, co też czynimy.
Przysiadamy na ławeczkach i delektujemy się ciszą i spokojem, zjadamy kanapki i ruszamy w drogę. Kulminacja Klonówki oddalona od skały jest, jakieś 10-15 minut drogi.
Z usytuowanej na polanie platformy widokowej rozciąga się rozległa panorama m. in. na zachodnią część Niecki Łogowskiej, przez drzewa przebija się widok na Pasmo Klonowskie.
Po nacieszeniu oczu widokami idziemy na szczyt Klonówki.
Szlak omija najwyższy punkt grzbietu. Kierunek dojścia na wierzchołek wskazuje strzałka i jest to 280 m. Dokumentujemy nasz pobyt na wzgórzu
i schodzimy
do Masłowa.
Uzupełniamy płyny w spotkanym sklepie i nie tylko.
Przechodzimy asfaltem przez miejscowość,
obok kościoła
do granicy lasu.
Drepczemy za czerwonymi
paskami przez kolonię Dąbrowa,
obchodzimy Białą Górę (386 m) i docieramy do miejscowości Koszarka. Przedostajemy się na drugą stronę drogi krajowej nr. 73.
Po wejściu w leśne ostępy zaczyna się lawirowanie,
aby ominąć tworzące się na szlaku bagienka. Szlak jest totalnie zaorany, panowie leśnicy nie uprzątnęli nawet ściętych pni i gałęzi,
chyba tak bardzo spieszyli się przed zmianą władzy. Przechodzimy wiaduktem,
służącym za przejście dla zwierząt na drugą stronę ekspresówki S7. Maszerujemy chwilę lasem i docieramy do asfaltu
i tak ponad kilometr.
Następnie droga prowadzi na wzniesienie Sosnowica (413 m). Długie lecz łagodne zejście z Sosnowicy kieruje nas do miejscowości Tumlinie Węgle.
Kończymy trzeci dzień. Wracamy do Kielc.
Czwarty dzień naszych zmagań z SGŚ. W busie, który wiózł nas z Kielc do Tumlina spostrzegliśmy taki znaczek.
Dobre, prosi się o nie puszczanie „bąków” podczas jazdy busem. Co tu musiało się dziać, że potrzebny jest, aż ostrzegawczy znak. Ostatni dzień naszego wędrowania po świętokrzyskich wzgórzach rozpoczynamy w Tumlinie Węgle.
Mijamy zabudowania miejscowości.
W paśmie Wzgórz Tumlińskich znajduje się Góra Gradowa (395 m), na którą drogą gruntową kierują nas znaki.
Wspinamy się do Rezerwatu Przyrody Kamienne Kręgi. Góra niegdyś była miejscem dawnego kultu Słowian. Według tradycji stał tu gród obronny, w którym okoliczni mieszkańcy w XIII w. chronili się przed tatarskimi najazdami. Szczyt wzniesienia zajmuje niewielka polana i biała kapliczka p.w. Przemienienia Pańskiego z 1850 r.
Jak legenda głosi zbudowano ją na miejscu drewnianej kaplicy z XVII w, postawionej dla upamiętnienia bohaterskich obrońców z 1655 r, odpychających wojska szwedzkie. W czasie potopu Szwedzkiego kamienne wały kultowe służyły jako umocnienia. W 1994 r. wierzchołek wzgórza objęto ochroną i jak pisałem wcześniej stanowi rezerwat.
Dziś niestety wały są niewidoczne ze względu na przemijający czas. A i trwająca od wieków na stokach Gradowej eksploatacja piaskowca zrobiła swoje.
Z działającego po dziś dzień kamieniołomu „Tumlin Gród” wydobywa się tumliński piaskowiec, który służy m.in. do produkcji schodów czy nagrobków. GSŚ kluczy tu pośród lasu
następnie schodzi do miejscowości Tumlin Podgrodzie, przecina drogę asfaltową. Pojawiają się piękne widokowe tereny.
Wspinamy się na Wykleń (401m)
i przez Kamień (399 m)obniżamy się do zabudowań wsi Miedziana Góra.
Jest to dawna osada górnicza, gdzie z miejscowych kopalń wydobywano miedź. Kolejny szczyt na naszej trasie to Ciosowa (365 m)
ciąg dalszy Wzgórz Tumlińskich. Na południowym zboczu Góry Ciosowej dostępne jest odsłonięcie geologiczne czerwonego piaskowca tumlińskiego.
Niegdyś czynny był tu kamieniołom, a teraz jest to miejsce chronione jako pomnik przyrody nieożywionej.
Odsłonięte skały piaskowca wykorzystywane są do wspinaczki skałkowej. Czerwone znaki prowadzą na górną krawędź czerwonego piaskowca,
następnie spokojnie
sprowadzają do miejscowości Porzecze.
Zachodzimy do jedynego spotkanego na trasie sklepu. Godzinny marsz
asfaltem,
duktem wprowadza
pod szczyt Baraniej Góry, (427 m)
dalej przechodzimy przez wioskę Widoma, gdzie robimy sobie postój na drugie śniadanie.
Następnie swoje kroki kierujemy na Sieniawską Górę (449 m) – najwyższy szczyt Pasma Oblęgorskiego.
Jest on pozbawiony jakichkolwiek widoków, dlatego długo na nim nie zabawiamy. Ruszamy dalej w drogę. We wsi Studzianka znajduje się platforma widokowa,
pod którą zbudowano wiatę turystyczną i park edukacyjny.
Z tarasu widokowego rozciąga się panorama na okoliczne miejscowości i wzgórza.
Przed nami jeszcze dwa wzniesienia. Maszerujemy
przez pola
pod Huciskiem
do granicy lasu.
Krok po kroku podchodzimy na kulminację Perzowej Góry, którą obejmuje rezerwat przyrody.
Niewątpliwie atrakcją wzniesienia są wychodnie piaskowców triasowych. Na szczycie utworzył się mur skalny mający około 6 m. wysokości. W najwyższej jego części umiejscowiona jest grota z drewnianą furtą,
a w niej kaplica św. Rozalii.
Wnętrze groty powstało po pęknięciu tektonicznym, w wyniku którego rozsunięte skały utworzyły szczelinę. Sklepienie jej zostało z czasem wymurowane przez człowieka.
Legenda natomiast mówi, że dawno, dawno temu w tym miejscu pasterzowi o nazwisku Perz, który pasł krowy na górze ukazała się pani w bieli. Wręczyła mu klucz i powiedziała, że za chwilę będą dziać się tu straszne rzeczy. Jeśli nie wypuści z rąk klucza to otworzy nim drzwi do klasztoru i zostanie jego przełożonym. Po chwili góra zatrzęsła się, zagrzmiało, a ze skał zaczęły wyrastać mury świątyni. Pasterz przestraszył się i wypuścił klucz. W tej samej chwili wszystko ucichło, z a pojawiającej się budowli pozostały jedynie ogromne głazy. I tak powstała grota. Kapliczka wykorzystywana była przez miejscową ludność jako schronienie przed szerzącymi się w średniowieczu chorobami zakaźnymi. Urocze miejsce schowane w leśnej kniei i co ciekawe ktoś bardzo o nie dba. Przed nami ostatni etap trasy do Kuźniaków. Szlak prowadzi w ciasną szczelinę pomiędzy bloki,
przez które przeciskamy się po kamiennych schodach w górę do słupka
oznaczającego najwyższy punk Perzowej Góry (396 m).
Teraz zaczynamy zejście.
Został nam ostatni szczyt na GSŚ, Kuźniacka Góra (366 m). Szlak łagodnie przeprowadza nas przez zalesione wzniesienie
i tak samo łagodnie sprowadza z niego, najpierw lasem, następnie łąką
i utwardzoną drogą do pierwszych zabudowań wsi Kuźniaki. Na skrzyżowaniu
znajduje się sporej wielkości piaskowiec z przytwierdzoną do niego tablicą z czerwoną kropą wyznaczającą koniec/początek
szlaku SGŚ. Nieco dalej
za sklepem jest druga kropa na latarni.
Przy skrzyżowaniu głównych dróg miejscowości, za ogrodzeniem na prywatnej posesji znajduje się stary piec hutniczy.
Jest on pozostałością XVIII wiecznego zespołu wielkopiecowego z napędem wodnym.
Kończymy naszą przygodę po świętokrzyskich wzgórzach.
Kilka zdań podsumowania po przejściu Głównego Szlaku Świętokrzyskiego. Szlak jest wzorowo oznakowany, trzeba by było dużo złej woli żeby zgubić się. Moim zdaniem za dużo jest jednak na szlaku asfaltu. W niektórych miejscach można by trasę poprowadzić np. skrajem lasu nie wchodząc do wsi. Teraz trochę szczegółów. Nasz pierwszy odcinek, Wzgórza Jeleniowskie – brak w całym paśmie jakiejkolwiek wiaty czy miejsca odpoczynku. Pierwszym miejsce, gdzie była ławka to szczyt Szczytniaka. Przy szlaku jest informacja o ciekawym miejscu, kapliczki na zboczu Witosławski. Opis podaje, że do celu jest 500 m, okazuje się, że nieco więcej, bo około 1500 m. Na dodatek brak jest oznakowania, bez GPS lub dobrej mapy trudno tam trafić. W pozostałych trzech Pasmach przez które przebiega szlak są miejsca do odpoczynku czy schronienia się przed warunkami atmosferycznymi. W trzecim dniu wędrowaliśmy przez Pasmo Masłowskie i przez część Wzgórz Tumlińskich. Odcinek trasy od Dąbrowa Łąki do Krzemianki jest kompletnie zniszczony przez leśników i drwali. Tam można przejść tylko w kaloszach i to wysokich lub pontonem, byłoby łatwiej i szybciej. Zniszczyć szlak jest łatwo, ale naprawić nie ma komu. Panowie Leśnicy las nie jest wasz, tylko Wy nim zarządzacie i macie dbać o jego stan. Znakarze z PTTK wykonali wzorową pracę i wyznaczyli szlak, a Wy zniszczyliście go totalnie. Trudno przejść obok takiej dewastacji szlaku i lasu. Mam jeszcze jedną sprawę GSŚ kończy się Kuźniakach, a nieopodal jest jeszcze jedno Pasmo – Dobrzeszowskie, o które można by było przedłużyć szlak. Szlak przebiega przez Pasmo Jeleniowskie, Pasmo Łysogórskie, Pasmo Masłowskie, Pasmo Oblęgorskie i Wzgórza Tumlińskie. Nam przejście całego szlaku zajęło 4 dni, w tym czasie przeszliśmy 106,9 km i podeszliśmy 2920 m. Na pewno jeszcze w Góry Świętokrzyskie wrócimy ponieważ są nam mało znane. GSŚ jest dobry na rozpoczęcie sezonu.