W dniach 26-31 maja przeszliśmy z Dorotką i Funią długodystansowy Szlak Zamków Piastowskich.

Startujemy na Szlak Zamków Piastowskich – oznakowany kolorem zielonym.
Turystyczny szlak wiedzie przez historyczne warownie panujących na ziemiach dolnego śląska książąt świdnicko-jaworskich. Trasa swój początek ma na zamku Grodno, a koniec na zamku Grodziec. Jedziemy do Zagórza Śląskiego i rozpoczynamy naszą kilkudniową wycieczkę. Na szczycie rozległego wzgórza Choina (490 m) nad Jeziorem Bystrzyckim stoi średniowieczny zamek Grodno.
Kamienna twierdza powstała prawdopodobnie w XIII wieku za czasów księcia świdnickiego Bolka I. I tak przez wieki zamek był rozbudowywany i zmieniał właścicieli. Zainteresowanie turystyczne obiektem rozpoczęło się w połowie XIX w, za czasów hrabiego Friedricha von Burghausa. Potomkowie hrabiego odbudowali warownię i na początku XX w stała się ona licznie odwiedzana przez turystów. Obecnie właścicielem dobrze zachowanych ruin jest gmina Walim. Często też odbywają się na zamku różnego rodzaju imprezy kulturowe. Ruiny twierdzy, niegdyś jednej z największych warowni na Śląsku pięknie prezentują się od strony Jeziora Bystrzyckiego. My Grodna nie zwiedzaliśmy, ponieważ byliśmy za wcześnie, kasa była po prostu jeszcze zamknięta. Nic straconego, wielokrotnie mieliśmy już przyjemność gościć w ruinach zamczyska.
Schodzimy do wsi i dalej obok nieczynnej stacji kolejowej podążamy za znakami. Asfaltem, którego niestety na dzisiejszej drodze będzie sporo, polną drogą z pięknymi widokami i leśnym duktem idziemy do osady leśnej Złoty Las. Teraz niestety znów asfaltem około 3 km maszerujemy do Modliszowa. We wsi przechodzimy obok pomnika z czasów I wojny św. Zachodzimy też do kościoła pw. św. Bartłomieja wzniesionego w XIV w, a przebudowanego w XVI w. Świątynia ma dość ciekawy dwuspadowy dach z widocznymi kamiennymi krzyżami szczytowymi.
Na terenie przykościelnego cmentarza ustawione pod murem stoją epitafia.
Kolejną wsią przez którą przechodzimy jest Pogorzała. We wsi urodził się i zmarł Adam Thebes (1596-1652) duchowny, poeta i autor pieśni religijnych. Przy szlaku na niewielkim wzniesieni stoi krzyż pokutny.
Mijamy ostatnie zabudowania i wreszcie leśnym duktem idziemy, aż do Jeziorka Daisy. Byliśmy tu wiosną, no i jest różnica. Zielone jeziorko otoczone wianuszkiem zielonych drzew wygląda zjawiskowo. A dawny wapiennik przekształcony na polecenie Daisy w domek myśliwski, który stoi bezpośrednio nad urwiskiem daje temu miejscu charakter niezwykłej tajemniczości.
Dalej ścieżka prowadzi przez las do zabudowań Lubiechowa. Na początku wsi (dokładnie jest to dzielnica Wałbrzycha) po prawej stronie drogi stoją zabytkowe zabudowania folwarczne.
Znaki prowadzą nas ponad kolejne 2 km przez wieś (asfaltem) do Palmiarni. Mieliśmy „szczęście” bo trafiliśmy na wycieczkę szkolną, która właśnie przyjechała zwiedzać owe miejsce. Odpuszczamy sobie, kiedy indziej ją odwiedzimy (ponownie). Palmiarnia została zbudowana przez Henryka XV von Pless dla pięknej żony – Daisy. Wnętrze obiektu wyłożono lawą pochodzącą z sycylijskiego wulkanu Etna i rosną tu egzotyczne rośliny. Przechodzimy drogę krajową nr 35 Wałbrzych-Świdnica i obok ogródków działkowych przez łąkę i duktem leśnym podchodzimy do Zamku Stary Książ.
Sztuczne ruiny z XVIII zbudowano na wzór znajdującego się w tym miejscu zamku księcia świdnickiego Bolka I. Do budowy romantycznych ruin wykorzystano fragmenty starego piastowskiego zamku. Było to miejsce spotkań towarzyskich ówczesnej arystokracji.
W 1945 r. żołnierze sowieccy zniszczyli zamek podpalając go. Lubimy te ruiny odwiedzać o każdej porze roku, bo zawsze inaczej wyglądają. Teraz gdy zieleń jest tak bujna zamek jest mało widoczny, ale te zielone tło ma też swój urok. Podążamy dalej za zielonymi paskami. Schodzimy do uroczego wąwozu. Idziemy doliną wąwozu wzdłuż Pełcznicy szeroką ścieżką obok zapomnianego Łabędziego Stawu.
Na wysepce znajdował się grób dzieci Hochbergów.
Pochowani byli tu dwaj pierwsi synowie Jana Henryka VI. Obecnie znajdziemy tylko pozostałości po kamiennych płytach. Na chwilę zatrzymujemy się przy skrzyżowaniu szlaków pod Cisem Bolko. Jest to prawdopodobnie najstarszy cis w Sudetach. Szlak prowadzi teraz do zabudowań Pełcznicy. I tu kończymy pierwszy dzień naszego szlaku. Wracamy do Świebodzic przez zamek Książ i Doliną Różaneczników (które właśnie kwitną). Zamek Książ o każdej porze roku prezentuje się pięknie, ale wiosną, gdy aleje rododendronów kwitną wygląda najpiękniej.
Zbudowany przez Bolka I Surowego jako kamienny zamek, był wielokrotnie przebudowywany. Od 1509 r znajdował się we władaniu rodziny Hochbergów.
Drugi dzień: Przyjeżdżamy do Pełcznicy i maszerujemy Książańskim Parkiem Krajobrazowym do zamku Cisy. Początki warowni datuje się na koniec XIII w, kiedy to budowę rozpoczął książę świdnicko-jaworski Bolko I Surowy.
Warownia przechodziła z rąk do rąk. Wojna trzydziestoletnia zatrzymała rozwój zamczyska. W 1634 r zamek został spalony przez wojska szwedzkie. Ruiny niszczały. Dopiero w 1927 r odbudowano bramę i wieżę. Po II wojnie św. zamek Cisy został uznany za trwałą ruinę i wpisany w rejestr zabytków. Szlak przechodzi przez drewniany mostek (suchą fosę) i dalej do ruin warowni.
Pozostałości murów, niewielkie podziemia i imponująca wieża to wszystko co pozostało po zamku. Zamek bardzo szczelnie zarósł i praktycznie nic nie widać, a jeszcze w latach siedemdziesiątych był widoczny z daleka. Teraz za zielonymi paskami schodzimy ostro w dół i polną ścieżką, następnie przez las dochodzimy do asfaltowej drogi. Dzisiejszego dnia bardzo często będą nam „towarzyszyły” pola pięknie kwitnącego i pachnącego rzepaku.
Po około 2 km mijamy wieś Chwaliszów, gdzie odbijamy w stronę Dobromierza (zostaje z boku). Przechodzimy wieś, gdzie oprócz widoków nie ma nic do zobaczenia. Na końcu wsi pojawia się mały problem. Oznakowanie szlaku jest bardzo słabo widoczne. Chwilę szukaliśmy znaków i nie pewni przechodzimy przez mostek na Strzegomce, który wydaje się prowadzić na prywatną posesję.
Idziemy wzdłuż Strzegomki, jej zarośniętym brzegiem. Co prawda po jakim czasie odnajdujemy wyblakłe oznakowanie , ale pojawia się nowy problem – pole pokrzyw. Jeszcze nigdy nie przedzieraliśmy się przez taki ogrom wysokich pokrzyw.
Dorotka mówiąc delikatnie była wkurzona, a ja robiłem co mogłem, ale i tak wyszliśmy z tego diabelnie poparzeni. A przed nami jeszcze kawał drogi. Po tych mękach wchodzimy w las, gdzie po około 30 minutach ponownie znajdujemy się na drodze. Wychodzimy na szosę, która prowadzi do Pietrzykowa. We wsi poza szlakiem można znaleźć zespół dworski i wiatrak holenderski. My jednak postanawiamy iść za znakami (emocje po pokrzywach jeszcze nie opadły). Maszerujemy przez wieś. Mijamy stary wiejski sklep „Stokrotka”, kapliczkę i pole rzepaku.
Maszerujemy do drogi nr 5, którą przechodzimy i za paskami podążamy obok strzelnicy, polną drogą z ładnymi widokami do wsi Kłaczyna. Tu chcąc zobaczyć ruiny zamku trzeba zejść ze szlaku i odbić w przeciwną stronę. Od miejscowych dowiedzieliśmy się, że nie warto tam iść, bo znajdziemy tam znikające resztki muru i nic poza tym. Słońce i poparzone nogi nie zachęcają nas do nad programowych kilometrów. Czeka nas jeszcze dobre 2 godziny marszu do Bolkowa. Na trasie mamy jeszcze jedną warownię do „zaliczenia”. Zamek Świny, który jak widać na zdjęciu nie prezentuje się zbyt okazale.
Jednak, gdy podejdzie się pod mury zamczyska to dopiero widać jego ogrom. Za czasów piastowskich w XI w wzniesiono zamek, który miał strzec szlaku łączącego Czechy z Polską przez przełęcz Lubawską. Początkowo istniał w Świnach gród kasztelański. Stracił on jednak na znaczeniu w momencie wybudowania w pobliskim Bolkowie zamku.
Obiekt przez lata był rozbudowywany i przebudowywany. Aktualnie jest w rękach prywatnego właściciela.
Teraz czeka nas już tylko półgodzinny marsz do Bolkowa, gdzie kończymy drugi dzień szlaku. Wracamy autobusem do Świdnicy.