W listopadowy przedłużony weekend zawitała w góry Wałbrzyskie Hania. Staraliśmy się z Dorotką towarzyszyć Hani w wędrówkach po naszych stożkach. W piątek wychodzimy na szlak z Doliny Szwajcarki.
Na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy wycieczkę po paśmie Gór Czarnych. Trasa nasza biegła przez szczyty Małego Kozła (718),
Wołowca (776)
i Kozła (775). Następnie zeszliśmy do Przełęczy Koziej i przez Przełęcz pod Borową zdobyliśmy zalesioną kulminację Borowej (854) – najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich.
Dalej duktami leśnymi weszliśmy na Jałowiec (751).
I chociaż góry te są dość niskie, to ze względu na wyspowy charakter wielu wzniesień wejście na poszczególne kulminacje wymaga sporego wysiłku. A pogoda wcale nam w tym nie pomagała. Świeży śnieg przykrył mokre liście i skały. Cały dzień towarzyszyła nam mgła. Jednak piękna zimowa sceneria wynagrodziła nam trudy wycieczki. Schodzimy do Kamionki na nocleg.
Kolejny dzień przywitał nas również mgłą. Cały czas mieliśmy nadzieje, że podniesie się ona z biegiem dnia. W sobotę na szlak wychodzimy spod schroniska Andrzejówka.
Podążamy za niebieskimi znakami. Przecinamy trasę narciarską i po kilkunastu minutach osiągamy spłaszczenie śródgórskie. Przechodzimy przez Turzynę (895), następnie kierujemy się szlakiem na Jeleńca (902)

Jeleniec
i dość ostro w dół do Skalnej Bramy. Zachodzimy na punkt widokowy z którego spoglądamy na zamglony szczyt Gomólnika Małego.
Teraz podchodzimy na wulkaniczny stożek Rogowca (870). Znajdują się tu pozostałości piastowskiego zamku z końca XIII wieku.
Tak jak pisałem wcześniej mgła zasłoniła nam widoki. Hania musiała uwierzyć mi na słowo jaka piękna panorama rozpościera się ze szczytu. Dalej żółtymi paskami i później poza szlakiem rozległą łąką i leśnymi ścieżkami wróciliśmy do schroniska. W planach mieliśmy Gomólnika, ale aura zniechęciła nas do zdobycia go. Wracamy do Kamionki.
Spaliśmy w agroturystyce. Właścicielka Pani Ewa jest przemiłą osobą i kobietą o wielkiej wiedzy na temat okolicznych miejsc. Opowieściom nie było końca. W miłym towarzystwie spędzamy długi jesienny wieczór.
Kolejny ostatni dzień naszego wspólnego wędrowania rozpoczynamy z Przełęczy Trzech Dolin. Dojeżdżają do nas Ada i Janek.
Zaśnieżone i oblane słońcem szczyty Waligóry, Suchawy czy Bukowca przyciągają nasz wzrok.
Dzisiaj mamy piękną słoneczną pogodę. Idziemy na Ruprechtický Špičák (881). Ostatni etap to podejście północnym stokiem na górę.

Ruprechticky spicak
Z wieży widokowej mamy imponujące widoki m in. na Góry Czarne, Sowie, Bardzkie i Suche.
Schodzimy do rozdroża i maszerujemy szlakiem na Suchawę (928m) – drugi po Waligórze szczyt w Górach Kamiennych.
Panorama z wierzchołka jest ograniczona. Jedynie po wyrębie lasu na wschodnich stokach otwiera się widok na Waligórę i Przełęcz Trzech Dolin ze schroniskiem Andrzejówka. Wracamy do samochodów przez Rozdroże pod Waligórą. Żegnamy się z Adą i Jankiem. My z Hanią jedziemy do Sokołowska do słynnej w okolicy kawiarenki na również słynny bezowy tort. Pychota i jeszcze raz pychota. Ślicznie dziękujemy Hani za wspólnie spędzony czas. Adzie i Jankowi za miłe towarzystwo w niedzielną wycieczkę.
Z tego co pamiętam to chyba podobną trasę przewędrowałam z Wami kilka lat temu. Oj było sporo tych podejść! Bardzo fajne pasmo na szlifowanie kondycji 😉
Tak to bardzo podobne przejście. Chodziliśmy trochę poza szlakiem, bo nocowaliśmy w innym miejscu. Masz rację na poprawę kondycji jak najbardziej, każdy szczyt trzeba podchodzić z głębokiej doliny i tych podejść się uzbiera, a do tego zbocza są strome. 🙂
Mimo, że pogoda nie była zbyt łaskawa, to i tak było ładnie dzięki tym ośnieżonym drzewom. Mi się takie drzewa podobają, mimo, że innych widoków brak.
Dobrze chociaż, że ze Szpiczaka było widać okolice.
Pogoda na początku była trochę nie ciekawa, ale z każdą godzina poprawiała się. My uważamy, że mino wszystko warto iść w góry, wytrwałym pogoda się poprawi.